Wczoraj minęła 159 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego, najdłuższego i największego powstania narodowego. Wzięło w nim udział ok. 200 000 powstańców. Wśród nich był Józef Hakowski, herbu Nałęcz, honorowy obywatel Wolnego Miasta Królewskiego Krościenka na Dunajcem.
Józef Hakowski, jako powstaniec styczniowy uciekł, aby uniknąć represji do Galicji. To tu w Krościenku nad Dunajcem został bardzo gościnnie przyjęty i został aż do śmierci. Umarł 6 maja 1897 roku w Krościenku nad Dunajcem i został tu pochowany na miejscowym cmentarzu.
Kim był? Otóż to bardzo zasłużona postać. Urodził się Łowiczu 9 marca 1834 roku i był polskim złotnikiem i medalierem, artystą cyzelerem jednym z najwybitniejszych przedstawicieli tej sztuki w całej Europie. Studiował rysunek i modelarstwo w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. Nauki pobierał też w Fabryce Brązów Karola Mintera oraz cyzetera J. Fileborna, a także u srebrnika Karola Malcza. Studiował też historię literatury na Uniwersytecie we Wrocławiu, gdzie uciekł przed koniecznością wcielenia do austriackiej armii.
Po amnestii wrócił do Warszawy, a następnie wyjechał za granicę. Pracował w Wiedniu, Paryżu i Lyonie. Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe wrócił i walczył, był ranny. Po Powstaniu wyjechał do Wiednia, tam po dekonspiracji był więziony na terenie monarchii austriackiej W 1864 roku zbiegł z więzienia. Uciekł do Londynu. Tam pracował w królewskiej fabryce złotych i srebrnych wyrobów. Potem założył własną cyzelernię. Uzyskał nawet tytuł cyzelera królowej Wiktorii. Potem mieszkał w Paryżu i z w Wiedniu, w końcu wrócił do Krakowa. Tam przyjaźnił się z Janem Matejką. W 1893 roku kupił nieruchomość w Królewskim Mieście Krościenku nad Dunajcem. Zamieszkał na stałe od 1895 roku, gdzie zmarł dwa lata później, jako obywatel honorowy Królewskiego Miasta i został pochowany na tzw. starym cmentarzu.
Ma on na swym koncie wiele znamienitych dzieł sztuki. Warto jednak zaznaczyć te związane z Krościenkiem nad Dunajcem. To tu w kościele jest pozłacana wieczna lampka, którą ofiarował w 1893 rok. Jak głosi historia było to wotum dla Matki Bożej Różańcowej Królowej Polski w Krościenku. Lampka tak została resztą przez niego podpisana. Jak do tego doszło? Otóż było to podziękowanie za ocalenie. Pewnego dnia umówił się bowiem z flisakiem na spływ Dunajcem. Miał płynąć z żoną i synem. Jednak się zgubił. Odnalazł go flisak, gdy modlił się z rodziną zagubiony w górach.
Warto dodać, że był on synem powstańca styczniowego, oficera 4 Pułku Piechoty Liniowej Królestwa Kongresowego. Jego żoną była Irlandka Maria Ludwika Saxell.
FOT. Józef Hakowski z żoną Marią (ok. 1880), zdjęcie Awit Szubert ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.